FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Morbinian Aleksandra Krysika



I tak historię elfickiego imperium na zawsze splamiła krew jej mieszkańców, często słabych i niewinnych. Rody poczęły walczyć i wybijać się do ostatniego członka. Nie było litości dla nikogo. Ziemie – niegdyś złote i zielone, nasiąknięte czystą Magią – trawił ogień i zbrukała posoka. Gościńce zaścielały trupy, wielkie posiadłości były okradane i palone, a świątynie bezczeszczone.



Władze, które zwykle przyjmowały elfa jako lorda, dziedzica, szanowanego arystokratę wysokiego elfickiego rodu z Cil’Ren nie wiedziały wszystkiego, podobnie jak i czarnoksiężnik, na szczęście i nieszczęście. A Refisto nie zamierzał ich informować dla dobra przyjaciela i swojego spokoju, ponieważ elf długo w lochach by nie usiedział.



W rogu sali stał milczący dotąd mężczyzna o pociągłej twarzy zdobnej zwykle w wyrozumiały uśmiech, siwiejących włosach i zaroście oraz mądrych brązowych oczach i śmiejąc się bezgłośnie, patrzył na naiwny zapał łotrów. Terg pokręcił głową i narzucił na głowę kaptur, oczami wyobraźni widział przerażenie herszta i jego ludzi. Nie było mu ich wcale żal.



Wreszcie kapłan przemówił, nawołując nawet górskie wiatry do skupienia:

– Palladus jest bogiem miłosiernym i potrafi wybaczyć nawet najgorszym kreaturom. Wie, że my, ludzie, elfy i krasnoludy jesteśmy istotami słabymi i skłonnymi do grzechu, dlatego często popełniamy błędy, które mają różny wpływ na nasze Życie, nasze Dusze i naszą Magię.



– Czy czegoś panu trzeba, panie Xeng?

– Tak, SPOKOJU… już mówiłem, idź wreszcie w cholerę, chłopcze, i daj mi święty spokój! – warknął czarnoksiężnik, nie podnosząc wzroku na Refista.

– Ze świętym może być kłopot, ale grobowy mogę zapewnić – odrzekł Refisto.



Szli w milczeniu ulicami. Refisto z podziwem patrzył na wykonane z drewna, kamienia oraz słomianej strzechy prawdziwe domostwa goblinów, tak podobne w swej konstrukcji do ludzkich, tak dokładne. Nikt nie potrzebował kominków ani też żadnych większych palenisk, gdyż w grotach było dostatecznie ciepło. Jorek spojrzał na zachwyconego Kromka i rzekł z uśmiechem:

– Najlepiej będzie zacząć od prawdziwej tawerny, przyjacielu.



Przyzwałeś jakiegoś przerośniętego, no może przeklętego truposza i okrzyknęli cię wielkim czarnoksiężnikiem ze względu na niego i twoje, załóżmy, niesamowite osiągnięcia w akademii. Ja tak to widzę. Albo zjarałeś przy tym jakieś popaprane zielsko i miałeś urojenia, to mogło być tak dodatkowo.



Refisto uśmiechnął się niewinnie do Sepriona i klepnął go w opancerzony bark, jakby ta cała sprawa Krain Północnych była dla niego błahostką. Czarnoksiężnik zszedł na niższy poziom do sypialni, zostawiając Pierwszego nadal wpatrującego się w Morbinian, w dawne ziemie Belendu. Zapomniane historie, wymazane wspomnienia, bolesne tak samo, pomimo upływu tysiącleci. Rany, które znów się otwierają.



– Idiota.

– Kto? Ten goblin? Nie, całkiem rozumny stworek.

– Teraz zastanawiam się, kto większy, ty czy on – rzucił elf do siebie i poszedł za Silasem na poddasze.



Tyle istnień, tyle cierpienia, ich krzyki zawsze będą mieszkać w naszych wspomnieniach, ich ból będzie moim bólem, ogień zniszczenia wiecznie będzie mnie przepełniał.



Pobojowisko to dobre określenie, ale tego tutaj nie wywołały zbrojne oddziały, lecz wróg, który każdego może z czasem zwyciężyć. Tędy musiała wręcz przelać się fala alkoholu, która zmiotła gobliny.



Strażnicy Morbinian. Owszem, pilnujemy przejścia do Pałacu Rady, ale przede wszystkim zajmujemy się badaniem historii Krain Północnych, bronimy ich i staramy się pomagać mieszkającym tu istotom. Dzięki naszym umiejętnościom magicznym możemy wiele więcej niż pozostali czarnoksiężnicy, właśnie dzięki tym zdolnościom zdołałem wywiedzieć się od wysłannika z Ghoris, co tu się dzieje. Każdy może prosić Strażnika o pomoc, a ten postara się mu jej udzielić. Staramy się utrzymać chwiejną równowagę Magii na Północy i łagodzić jej wybryki. My jesteśmy odpowiedzialni za trzymanie w ryzach Chaotycznej postaci Puszczy Morbinian.



– Dobrze! Zbierajcie się już – podjął Emerius, widząc brak entuzjazmu u co poniektórych. – Do wieży Demnisa daleka droga, byle głupiec nieznający Morbinian tygodniami błąkałby się po Puszczy, o ile by tyle przeżył. Wy znacie stare trakty i wam one sprzyjają, niemniej jednak macie przed sobą sporo przedzierania się przez nieznośny i kapryśny las. Może szczęście wam dopisze i Morbinian jest dziś w niezłośliwym nastroju. Powinno obejść się bez szczególnych ran.



Polanę i tereny wokół niej porastały wiązy, które były niższe od pozostałych otaczających je olbrzymich drzew. Powykręcane, o czarnej popękanej korze i liściach w kolorze popiołu, z których sypał się pył tej samej barwy. Prócz tego w koronach krążyły zielone iskry, nieco rozświetlając mrok polany.



Dzień bez ofiary to dzień stracony dla Morbinian.



Gdy wyrosła przed nimi ponad dwumetrowa postać Furisa, okuta w zbroję i przybrana w płomienie, momentalnie poczęli się cofać, jak to hobgobliny. Warczą, biją, miotają się, ale gdy przyjdzie im stanąć do walki z dużym przeciwnikiem, rzucają się do ucieczki.



Usiadł, skrzyżował nogi i oddał się medytacji, czy jak to mówią magowie, regeneracji many. Upajająca Magia tak wszechobecna na tych ziemiach mogła go teraz oczyścić. Ze strachu, gniewu, wątpliwości. Poczuł wreszcie, że jest znów sam z własnymi myślami, że nic mu teraz już nie przeszkadza, nic nie drażni. Nigdzie nie mógł osiągnąć takiego gniewu i spokoju jak tu.



Nie była to jedna z typowych polan w Morbinian, będąca miejscem wytchnienia dla podróżnych czy zwierząt zmęczonych życiem w mrokach albo oknem na niebo Północy. Widzieli skałę, a raczej rzekomą grotę wyrastającą z ziemi niczym kraken wyłaniający się z toni oceanu, by roznieść w drzazgi zbłąkane okręty.



Nieumarli stali zgarbieni, opierając się na potężnych mieczach dwuręcznych, ogień schował się do ich wnętrz, do zbroi oraz kości poznaczonych inskrypcjami, pozostając jedynie w czaszkach i na klingach. Runy na ich czołach oznaczające ich imiona w języku Pana Morbinian lśniły krwawo. U nich moc również wzrosła pod wpływem Wiatru płynącego z gór.



Nie tylko jutrzenka postanowiła zbudzić czarnoksiężnika, ale również uporczywe stukanie do drzwi wieży. Ciche, ale denerwujące. Refisto otwarł oczy, obraz miał rozmazany ze zmęczenia. Nie chciał wstawać, jedyne, co mu się marzyło, to jeszcze kilka godzin snu, albo najlepiej z tydzień, zwłaszcza po tak męczącej podróży i znoszeniu uporczywej, niezdecydowanej osoby Talfallasa.



(…) pomimo że nasza moc poniekąd pochodzi z zaświatów, nie znaczy to, że jesteśmy tam mile widziani. A zwłaszcza że niektórzy pewnie tam przez nas trafili i pozostali.



Jeśli mówił mu o tym wprost, znaczyło to, że Queln nie planuje załatwiać jakichś swoich łotrowskich porachunków, ale coś ważnego. Ostatnio, gdy odzyskał ten swój miecz rodowy, coraz częściej działał jakoś tak bardziej honorowo? Nie, bez przesady, ale faktem było, że łotrzyk ostatnimi czasy nie był już tym samym wyrachowanym sukinsynem, który na każdym kroku szykował przekręty i doprowadzał ludzi do ruiny. Nie, nie – teraz robił sobie przynajmniej wolne weekendy od bycia utrapieniem.



Potężny wojownik zaśmiał się, a rechot ten nie był przyjemniejszy od radości kata, który zaraz dokona kolejnej egzekucji.



(…) głos jego zdawał się wybrzmiewać jednocześnie głębokim mrozem, skuwającym podstawy istnienia i gorejącym żarem rozpalającym naiwne nadzieje w sercach tych, co się mieli z nimi pożegnać.



Hylderion zyskał moc czarnoksięską od nas, uczył się o niej, była jego mocą, jego Życiową Magią, jaką ma każdy, rozumiał ją. Tę od Pana też miał, ale jej nie zna. Jest mu obca, nie rozumie jej tak, jak rozumieli jego przodkowie. Talfallas wyzwolił moc, której właściciel nie pojmuje mimo swoich umiejętności. Dlatego nie jest mu równy. Talfallas wie, czym gra, Refisto nie.



Zastanawiał się, w jaki sposób zdali z nich egzaminy na choćby ocenę dostateczną, ale obserwując ich już w Issorze i w drodze tutaj, miał pewność, że nie zrobili tego najprostszą w mniemaniu nauczycieli drogą systematycznej nauki (no może Farkrus próbował), a to już sprawiało ulgę Refistowi. Miał świadomość, że samą gadaniną niczego ich nie nauczy, i dobrze. Ale wpierw musiał przez to przebrnąć.



Szczerze przyznaję, że masz wiele racji co do demonologii. Jest to Magia dająca wiele odczuć, sprawiająca, że stajesz ponad innymi Jawnymi czy niemagicznymi. Eksplorujesz, odkrywasz, badasz i uczysz się o miejscach, o których inni mogą tylko śnić. Zyskujesz władzę i moc i wydaje się, jakby z każdym otwartym portalem, każdą przyzwaną istotą rozumiesz wszystko szerzej.



– Staniemy się takimi pomyleńcami jak ty? – dopowiedział Hedrag.

– Brzmi zachęcająco – dodał z zapałem Astenadan.



Teraz czeka mnie kolejna droga, daleka, ale znacznie przyjemniejsza niż ta, którą podróżowałem tu po Krainach Północnych. Wracam do starej rzeczywistości z kłopotami z nowej, ale to tylko poboczna sprawa” – pomyślał Refisto, odpływając potokiem swoich myśli. Miał głęboko w poważaniu, gdzie go teraz poniesie. W końcu chwila spokoju, choć pozorna, mu wystarczy.






Książka Morbinian Aleksandra Krysika – wizualizacja
Zamów książkę Morbinian Aleksandra Krysika – księgarnie i sklepy

LUB ZOBACZ WIĘCEJ:

Recenzje, opinie i oceny o książce Morbinian Aleksandra Krysika

Zobacz więcej – opis świata i bohaterów z książki Morbinian Aleksandra Krysika